Aborygeni tasmańscy – naród, który wyginął

0
2171

Podczas publicznego spotkania w australijskim mieście Hobart pod koniec lat trzydziestych XIX wieku generalny radca prawny Alfred Stephen, późniejszy główny sędzia Nowej Południowej Walii, podzielił się z zebranym tłumem swoim rozwiązaniem problemu „aborygeńskiego problemu”.

„Jeśli kolonia nie będzie w stanie ochronić swoich ziem przed aborygeńskim atakiem bez eksterminacji, wtedy mówię odważnie i szeroko – eksterminować!” powiedział na spotkaniu Stephen.

Przybycie Europejczyków na ziemie plemienia Mouheneenner, jednego z około 50 wchodzących w skład ludu Parlevar, stało się początkiem końca Aborygenów, żyjących jak w epoce kamiennej.

Obszerne zapisy pisemne i archeologiczne oraz historie ustne stanowią niezbity dowód, że wojny kolonialne toczyły się na australijskiej ziemi między brytyjskimi kolonistami a Aborygenami. Co bardziej kontrowersyjne, ocalałe dowody wskazują na brytyjską politykę i praktyki ludobójstwa – celowe zniszczenie ludzi i ich kultury.

Kiedy prawnik Rafał Lemkin sformułował pojęcie „ludobójstwo” i przypisał je drugiej wojnie światowej, uwzględnił także ludność Tasmanii jako przykład ludobójstwa. Lemkin mocno wykorzystał książkę Jamesa Bonwicka z 1870 r. „Ostatni z Tasmańczyków”, aby zaangażować się w brutalną kolonialną przeszłość wyspy.

Obraz Tasmańczyka autorstwa angielskiego artysty Benjamina Duterrau. Wikimedia

Oficjalnie uznano wtedy, że wdrożenie, a następnie niepowodzenie polityki pojednawczej, były ostateczną przyczyną zniszczenia większości Aborygenów Tasmańskich.

Nowsze prace podważyły tę teorię. W swojej książce z 2014 roku „The Last Man: A British Genocide in Tasmania” profesor Tom Lawson przedstawił przekonującą argumentację dotyczącą użycia słowa „ludobójstwo” w kontekście wojny kolonialnej w Tasmanii w latach dwudziestych i trzydziestych XIX wieku, kiedy to wyspę nazywano Ziemią Van Diemena (dzisiaj Tasmania).

Jak pisze profesor Lawson, we wczesnych dekadach kolonii „eksterminacja” była częstym słowem używanym przez kolonistów podczas omawiania dewastujących konsekwencji inwazji kolonialnej na mieszkańców Aborygenów wyspy.

Książka Nicka Brodiego z 2017 r., „The Vandemonian War: The Secret History of the Tasmanian Invasion”, dowodzi, że wojna była wysoce zorganizowaną, ale celowo lekceważoną serią kampanii mających na celu usunięcie Aborygenów Tasmańskich z ich kraju. Książka Brodiego w szerokim zakresie wykorzystuje ponad 1000 stron odręcznie napisanych przez pułkownika George’a Arthura, ujawniając dokładnie, w jaki sposób prowadził Czarną Wojnę.

W obliczu narastających walk między kolonistami i rdzenną ludnością, w 1828 roku angielski gubernator George Arthur ogłosił na Ziemi Van Diemena (współcześnie Tasmania) stan wyjątkowy. Akcja przeciwko Aborygenom Tasmańskim znana jest jako Czarna Wojna.

Czarna Wojna była okresem gwałtownego konfliktu między brytyjskimi kolonistami a Aborygenami Australijskimi w Tasmanii od połowy lat 1820 do 1832. Nigdy nie nastąpiło formalne wypowiedzenie wojny, w związku z czym występują rozbieżności w źródłach odnośnie dat rozpoczęcia i zakończenia konfliktu.

Czytaj: Australia popełnia samobójstwo klimatyczne

Korespondencja pułkownika mówi wszystko

W swojej podwójnej roli jako porucznik-gubernator kolonii i pułkownik dowodzący wojskiem, Arthur skierował szereg ofensyw przeciwko ludowi Aborygenów.

Cesarscy żołnierze, paramilitarne i ochotnicze partie były regularnie rozmieszczane. Niektórym partiom przydzielono Aborygenów jako pomocników. Wojna Arthura ostatecznie objęła największą ofensywę lądową w historii kolonialnej Australii.

Kolonizatorzy brytyjscy przyczynili się do całkowitej zagłady tasmańskich Aborygenów. Na zdjęciu ostatnia czwórka rdzennych mieszkańców Tasmanii, w tym Truganini (siedząca po prawej), która była ostatnią żyjącą tasmańską Aborygenką. Zdjęcie: Wikipedia.

Krótko po przybyciu do kolonii w 1824 r. Arthur zaczął gromadzić broń. Zatarł granice między wojskowymi a cywilami. Oficerowie wojskowi i żołnierze otrzymali uprawnienia cywilne.

Dawnych żołnierzy zachęcano do osiedlania się w Ziemi Van Diemena i pomagania w stłumieniu aborygeńskiego oporu. Osadnikom wydano setki broni i tysiące amunicji. Skazani, którzy walczyli przeciwko Aborygenom, zostali nagrodzeni.

Wojsko i cywile przeszukiwali wyspę w poszukiwaniu ludności Aborygenów. Niszczono wszystko, co należało do Aborygenów.

Arthur wiedział, że jego wojsko zabija Aborygenów, ale mimo to wysyłał ich. Udawał niewiedzę po tym, jak John Batman, lider jednej ze stron, a później założyciel Melbourne, śmiertelnie zastrzelił dwóch rannych Aborygenów w areszcie.

Z czasem strategia kolonialna stała się bardziej surowa. Nagrody 5 funtów za dorosłą osobę Aborygenów i 2 funty za dziecko zachęcały kolonistów do sprowadzania żywych jeńców. Płatności te zostały później rozszerzone na nie tylko żywych, ale i umarłych. W rekordowo krótkim czasie liczba tasmańskich Aborygenów spadła do 203 osób!

Arthur zarządzał opinią publiczną na temat wojny. Publicznie ogłosił wycofanie wojsk, które mimo to nadal wspierał, i selektywnie rejestrował dowody przekazane komisji śledczej.

W miarę postępu wojny Arthur nakazał mężczyznom przeprowadzenie wielu tajnych operacji. Podczas gdy niektórzy ludzie wyrażali współczucie dla Aborygenów, wiele raportów przedstawiało ich jako agresorów, usprawiedliwiając w ten sposób działania rządu, a nawet tajemnicę.

Ostatecznie pod koniec 1830 r. rekrutowano kilka tysięcy żołnierzy i osadników do ruchu przeciwko ludowi Aborygenów. Podczas tej dużej akcji Arthur osobiście nadzorował operację. Dane nie ujawniają liczby ofiar, które mogły zostać poniesione.

Na późniejszych etapach wojny Arthur wysłał George Augusta Robinsona do przeprowadzenia tak zwanych „misji przyjaznych” dyplomatycznych ludności Aborygenów. Podczas ich trwania Arthur nadal organizował operacje wojskowe i paramilitarne, w tym niektóre prowadzone przez nominalnie dyplomatycznych agentów.

W końcu Arthur ogłosił, że szczegóły wojny muszą stać się tajemnicą wojskową. Następnie kontynuował serię poważnych ofensyw wojskowych przeciwko pozostałej ludności Aborygenów na wyspie.

W połowie lat trzydziestych XIX wieku prawie wszyscy żyjący Aborygenowie z Tasmanii żyli na małych wyspach w Cieśninie Basowej, a inni na wyspie Flindersa. Z aborygeńskiej populacji liczącej tysiące ludzi, w ciągu jednego pokolenia pozostało zaledwie kilkadziesiąt.

Podczas gdy Arthur informował, że cały stan rzeczy był łagodnym zachowaniem rządu opiekującego się nieszczęsnymi ofiarami okoliczności, archiwa kolonii ujawniają, że lud Aborygenów został usunięty ze swoich starożytnych ojczyzn w sposób okrutny i ohydny. Taki był zamiar rządu. Aborygeni zostali celowo, świadomie i umyślnie wyrzuceni i zabici. Dziś możemy nazwać to ludobójstwem. Jak podaje „Encyclopaedia Britannica”, ostatni Tasmańczyk czystej krwi zmarł w 1876 roku.

Czytaj: Zwykłe miasto, ale przyciąga co roku turystów z całego świata. Powód? Jego nazwa!