Dobre słowa nic nie kosztują. Co zrobić, by uwolnić się od narzekania? Inspirująca rozmowa z Ewą Foley

0
743

Ewa Foley to dla wielu ludzi nauczycielka życia. To mentorka kobiet i promotorka sensowego życia, która przeżyła ogromną osobistą tragedię. Podniosła się i teraz wspiera osoby, które przeszły to, co ona, jednocześnie pokazując, jak być dobrą kobietą, przyjaciółką, nauczycielką. 

Zdaniem Ewy Foley sukces to kochać i być kochaną. To, co mówimy i w jaki sposób ma bardzo duży wpływ na nasze życie, na nasze relacje z bliskimi i współpracownikami. Dlatego należy mądrze i przede wszystkim świadomie kierować swoimi słowami i myślami.

Chcesz przestać narzekać, marudzić i smęcić? Koniecznie przeczytaj rozmowę Dagny Kurdwanowskiej z Ewą Foley, którą można przeczytać na sukcespisanyszminka.pl, w której głosicielka pozytywnego życia tłumaczy, dlaczego narzekanie jest bezsensownym nawykiem, jak go zmienić, czy słowa mają władzę, dlaczego świadomość jest bardzo ważna, co to jest NPK i dlaczego warto z nim skończyć.

Mówi się, że narzekanie to narodowy sport Polaków. Potrafimy narzekać na wszystko – że pada, że nie pada, że za mało słońca albo za dużo. Do czego nam właściwie jest to narzekanie potrzebne?

Temat rzeka. Kiedyś moja nauczycielka Louise L. Hay powiedziała – Myśli i słowa mają wielką moc i tworzą naszą rzeczywistość. Wybierajmy je więc mądrze. Narzekanie prowadzi tylko do tego, że mamy więcej tego, na co narzekamy. Wybieranie narzekania jest więc niezbyt rozsądne, po prostu głupie…

Czyli jeśli narzekamy, że pada, to ten deszcz nam będzie dwa razy bardziej przeszkadzał?

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o energię. Jeśli naszą uwagę skupiamy na czymś, na co właśnie narzekamy, to tego po prostu dostajemy więcej. Jeśli skupiamy się na dobrostanie, dobrobycie, miłości i wdzięczności mamy więcej dobrostanu i miłości oraz więcej powodów do wdzięczności. Skupiając się na niedostatku i braku, mamy więcej niedostatku i braku. Dlatego narzekanie jest tak bezsensownym nawykiem.

Słowa mają swoją moc?

Tak, wierzę że słowa mają moc! Dlatego wiele lat temu, zainspirowana przez moją nauczycielkę Louise Hay, uruchomiłam najpierw osobisty, a potem narodowy projekt uważniejszego słuchania tego, co się mówi. Okazało się wtedy, że i mnie zdarza się narzekać, krytykować, osądzać, plotkować. Nic dziwnego więc, że byłam osądzana, krytykowana i plotkowano o mnie. Wymyśliłam więc pewną teorię i zadałam swoim studentom ćwiczenie. Był to rodzaj postanowienia – koniec z NPK! Koniec z Narzekaniem, Plotkowaniem i Krytykowaniem.

Od czego zacząć?

Pierwszym krokiem jest podjęcie decyzji – kończę z NPK. Można zrobić sobie plakat albo rozwiesić w domu karteczki, które będą nam przypominały o tym postanowieniu. A potem trzeba zacząć siebie obserwować – nagrać kilka rozmów telefonicznych, prześledzić swoje wpisy, wiadomości w mediach społecznościowych i zobaczyć, ile procent każdej z nich zajmuje narzekanie, plotkowanie i krytykowanie. To może być kubeł zimnej wody. Większość ludzi, kiedy wykona to ćwiczenie, posłucha i poczyta siebie będzie zaskoczonych. To Arystoteles powiedział, że … stajemy się tym, co robimy najczęściej. Nawyki kształtują naszą tożsamość i naszą rzeczywistość. Dlatego powiem bez cenzury – won z tym nawykiem!

No właśnie, tylko, że te nawyki strasznie są oporne na zmianę.

Samo-świadomość i wiedza, jak i co mówimy to pierwszy krok do zmiany. Nie możemy niczego zmienić, dopóki nie uświadomimy sobie, co jest problemem. Na przykład to, że 80% moich rozmów z ludźmi poświęcam na narzekanie. To czas zmarnowany. Jest nie do odzyskania. A proszę mi powiedzieć, czy mamy coś cenniejszego niż czas? To jest przecież czas naszego życia – jedyna rzecz, jaką naprawdę mamy do dyspozycji. Codziennie każdy z nas dostaje całkiem nowe 24 godziny. I co my z tym czasem zrobimy jest naszym wyborem. Nie marnujmy go na bezsensowne narzekanie, marudzenie i jęczenie. Bardzo często ta świadomość ludziom wystarcza. Biorą głęboki oddech i mówią – OK, zmienię to, będę bardziej świadomie używać słów i języka.

Ta negatywna energia, którą sami sobie produkujemy ma wpływ na wszystkie sfery naszego życia? Na pracę, związek partnerski, relacje z bliskimi?

Nie mam co do tego wątpliwości. Wierzę, że taka niefrasobliwość i niechlujność językowa rozlewa się na wszystkie obszary życia. Jeśli ja jako kobieta pozwolę sobie kilka razy odezwać się w sposób niegrzeczny czy nieuprzejmy do swojego męża, do swoich dzieci, to za chwilę taki sposób rozmawiania stanie się w tej rodzinie nawykiem komunikacyjnym. W mojej rodzinie mamy taką umowę: nie używamy wulgaryzmów, nie przeklinamy, odzywamy się do siebie życzliwie, traktujemy siebie serdecznie. Nie podnosimy też na siebie głosu. Jeśli ktoś ma ochotę sobie powrzeszczeć, może iść do lasu, który jest niedaleko albo wyżyć się na siłowni.

ZOBACZ TAKŻE: 14 ZDJĘĆ, KTÓRE W ŻARTOBLIWY SPOSÓB UKAZUJĄ RÓŻNICE MIĘDZY KOBIETĄ A MĘŻCZYZNĄ – f7dobry.com

To, że traktujemy się życzliwie nie oznacza wcale, że nie dajemy sobie prawa do wyrażania złości, prawda?

Oczywiście. Złość można, a nawet trzeba wyrażać. Wszystko jest kwestią adekwatności reakcji. Psycho-onkolodzy dowiedli, że im łagodniej i życzliwiej traktujemy siebie we własnej głowie (czyli w dialogu wewnętrznym), tym jesteśmy zdrowsi. Jeśli nasi bliscy czują, że są z osobą, która dobrze i świadomie zarządza swoimi słowami, a więc także emocjami, to czują się bezpiecznie. Wiedzą, że to jest przewidywalna osoba, która z byle powodu nie nakrzyczy, nie zbluzga, nie uderzy w twarz, nie odepchnie, nie porzuci. Niezwykle ważne jest, żeby w naszych relacjach i komunikacji zachować klasę i elegancję.

Chodzi o to, żeby reagować adekwatnie do sytuacji. Bo jak wygląda nieadekwatna reakcja? Na przykład sytuacja, w której mąż wraca z pracy, widzi porozrzucane zabawki, zaczyna je kopać i krzyczeć, a wszystko dlatego, że jest wściekły na szefa. Adekwatną reakcją w takiej sytuacji byłoby, gdyby ten mężczyzna założył adidasy, przebiegł kilka kółek wokół domu, rozładował swoją złość, stres i uśmiechnięty wrócił do swojej rodziny.

Słowa mają moc, ładunek energetyczny

Słowa niosą ładunek energetyczny. Przekleństwo, wulgaryzm są jak klątwa. Jeśli ja komuś powiem – Ty kretynie! Ty idioto! – to jest to w pewnym sensie rzucenie klątwy. Jeśli trafimy na osobę wrażliwą, otwartą, to takie ostre słowa wchodzą w nią jak w masło, niszczą poczucie własnej wartości i osłabiają. Możemy ludzi zaczarować pozytywnie wspierającymi słowami: Piękny dzień, super dziś wyglądasz. Na pewno ci się uda. Dasz radę. Podobasz mi się. Masz piękny uśmiech. Kocham cię. Lubię w tobie… np. twój entuzjazm. Dzięki takim stwierdzeniom sprawiasz, że ludzie dobrze się czują i są szczęśliwi. I to jest wpływ jaki mamy na szczęście innych ludzi.

W polskiej rzeczywistości tych złych słów, negatywnych myśli jest znacznie więcej. 

Wspaniale, jeśli ktoś po przeczytaniu naszej rozmowy zastanowi się przez chwilę, co i jak mówi. I kiedy będzie chciał przekląć, powiedzieć komuś coś przykrego, przypomni sobie, że słowa mają moc: mogą leczyć albo niszczyć, bo niosą ładunek energetyczny. A potem zastanowi się, czy to jest na pewno energia, jaką chce wysłać w świat. Na początek to wystarczy. Pamiętajmy o zasadzie BUMERANGU: to co wysyłasz, wróci do ciebie!

Negatywne słowa zamień na słowa o pozytywnym ładunku energetycznym. Zamień:

  • powinnam – na mogłabym
  • błąd – na lekcję
  • nie mogę – na mogę
  • muszę – na chcę
  • spróbuję – na zrobię to/uda mi się
  • któregoś dnia – na dzisiaj
  • tak, ale – na rozumiem
  • problem – na sposobność
  • zestresowana – na umotywowana
  • trudne – na łatwe
  • niemożliwe – na możliwe
  • ja, mój, mnie – na Ty, Twój, Twoje

Zacytuję jeszcze Louise Hay: Wybór tego co mówimy i sposób w jaki to robimy, może być równie prosty jak to, czy budząc się rano i widząc padający deszcz mówimy: Co za okropny dzień lub po prostu: Cóż za mokry dzień. To kompletnie inne podejście, mimo, że nie zmieni to pogody, zmieni jednak nasze nastawienie do niej.

Są pewnie osoby, które przeczytają naszą rozmowę i pomyślą, ale bzdury. Nie można przecież być ciągle pozytywnym.

I wcale nie o to chodzi – nie da się być ciągle pozytywnym. Chodzi o to, żeby być jak najczęściej świadomym. O to, żeby być świadomie radosnym i świadomie oraz adekwatnie złym, smutnym, zirytowanym. Na pewne rzeczy trzeba się zezłościć. Choćby po to, żeby postawić swoje granice i powiedzieć – Nie! Nie pozwolę ci tak się do mnie odzywać. Nie zgadzam się na takie mnie traktowanie. Celem nie jest to, żeby się przez cały czas cieszyć i chachać, ale o to, by świadomie zarządzać sobą i rozumieć, jak słowa kształtują naszą rzeczywistość. To jest właśnie prawdziwa moc słów.

Źródło: sukcespisanyszminka.pl
Zdjęcie główne: facebook.com