Dym z pożarów Australii wzrósł do warstwy ozonowej wyżej niż kiedykolwiek wcześniej

0
487

Ostatni sezon pożarów buszu w Australii był tak silny, że dym z pożarów osiągnął nowy poziom w atmosferze – i wykazywał bardzo dziwne zachowanie, gdy tam był.

Szczególnie intensywna seria pożarów buszu w południowo-wschodniej Australii od 29 grudnia do 4 stycznia spowodowała powstanie ogromnych chmur pyrocumulonimbus lub pyroCb.

Te napędzane ogniem burze wyrzucały do stratosfery od 300 000 do 900 000 ton metrycznych dymu, nigdy wcześniej nie zaobserwowano tak dużo dymu.

Jeden szczególnie duży, długotrwały pióropusz dymu wzniósł się na rekordową wysokość podczas wirowania i owijania się w wirujące wiatry. Wiatry te nigdy nie były obserwowane wokół podobnych pióropuszów dymu, poinformowali badacze 30 maja w Geophysical Research Letters.

Czytaj: Australia popełnia samobójstwo klimatyczne

Ten ogromny kłęb dymu, który wciąż nie został w pełni rozproszony, rozciąga się na około 1000 kilometrów – mniej więcej na szerokość Montany. To sprawiło, że jest to jeden z największych, jeśli nie największy, pióropusz dymu pożaru, jaki satelity kiedykolwiek widziały w stratosferze, mówi badaczka atmosferyczna Jessica Smith z Harvard University, która nie była zaangażowana w badania. Wszelkie zaburzenia w stratosferze mają wpływ na ozon stratosferyczny, który chroni Ziemię przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym Słońca.

Okaże się, czy taki kłąb dymu pyroCb może pozostawić chemiczną bliznę na stratosferze. Ale obserwowanie zachowania pióropuszu dymu może dać wgląd w to, co mogłoby się stać, gdyby o wiele więcej dymu – powiedzmy z wojny nuklearnej – zostało wtłoczonych do atmosfery.

Mike Fromm, meteorolog z US Naval Research Laboratory w Waszyngtonie, wraz z kolegami obserwował niezwykłe smugi pyroCb z satelit. Jedną z najbardziej uderzających rzeczy w pióropuszu dymu jest to, jak wysoko wzrósł, mówi współautor George „Pat” Kablick III, naukowiec zajmujący się atmosferą również w U.S. Naval Research Laboratory. W niecałe dwa miesiące pióropusz dymu został podniesiony z dolnej stratosfery, około 15 kilometrów nad ziemią, do ponad 31 kilometrów wysokości.

Masywne pióropusze dymu zostały wstrzyknięte do stratosfery przez burzowe chmury burzowe w Australii około Nowego Roku 2020. W ciągu kilku tygodni pióropusz dymu wzrósł do rekordowej wysokości 31 kilometrów.

Kablick wyjaśnia, że ciemne cząstki w dymie pochłaniają światło słoneczne i podgrzewają pióropusz dymu, aby się podniósł. Naukowcy zajmujący się atmosferą po raz pierwszy zaobserwowali takie zachowanie w dymie pyroCb z pożarów Pacyfiku na północnym zachodzie w 2017 r., ale ta mniejsza masa dymu unosiła się tylko z początkowej wysokości około 13 do około 23 kilometrów nad ziemią.

Naukowcy twierdzą, że dym z pióropuszu australijskiego w dużej mierze opierał się na mieszaniu z otaczającym powietrzem przez kilka miesięcy po jego uformowaniu, być może osłonięty przez wiatry o prędkości 15 metrów na sekundę wirujące wokół pióropuszu. Zespół wciąż próbuje dowiedzieć się, co spowodowało to nowo odkryte zjawisko wiatru.

Kiedy pióropusz unosił się w stratosferze, podniósł niespotykane dotąd ilości wody i tlenku węgla. Stężenia tych gazów w pióropuszu były o kilkaset procent wyższe niż normalne powietrze stratosferyczne i wyparły powietrze bogate w ozon, które zwykle wytwarza gaz na tych wysokościach.

Dużo ogrzanego przez słońce dymu wznoszącego się przez atmosferę może potencjalnie uszkodzić warstwę ozonową nie tylko poprzez wyparcie normalnego gazu bogatego w ozon w stratosferze, ale także poprzez wywołanie reakcji chemicznych niszczących ozon. Przyszłe obserwacje z satelitów lub balonów pogodowych mogą ujawnić, czy pióropusz miał jakikolwiek zauważalny wpływ na chemię stratosferyczną, mówi Pengfei Yu, klimatolog z Jinan University w Guangzhou w Chinach, który badał pióropusz dymu w 2017 roku, ale nie był zaangażowany w nową pracę.

Dym uwolniony przez pożary Pacyfiku na północnym zachodzie w 2017 roku pomógł zweryfikować symulacje wojny nuklearnej, które przewidują, że dym z płonących miast rozgrzeje się w stratosferze i wzniesie się na bardzo duże wysokości – gdzie może trwać latami i zniszczyć warstwę ozonową.

„Pożary w 2017 r nazwaliśmy „Matką wszystkich pirokumulonów”, ponieważ wstrzyknęły tak dużo dymu do stratosfery, mówi Robock. Większa australijska smuga dymu osiągnęła jeszcze większą wysokość, co daje badaczom „znacznie większą pewność”, że ich symulacje komputerowe są dokładne.

Czytaj: W Australii znaleziono sposób na walkę z plastikiem.