Ewa Bilan-Stoch wyjechała do Afryki. Sfotografowała straszną tradycję

0
711

Ewa Bilan-Stoch, żona Kamila Stocha, wyjechała do Afryki, gdzie oprócz poznawania nowej kultury oddała się swojej największej pasji – fotografowaniu. Jedno zdjęcie, które dodała na swoim profilu na Instagramie pokazuje przerażającą tradycję plemienia z tamtego regionu.

Ewa Bilan-Stoch znana jest z tego, że lubi fotografować. Niedawno, przy okazji zawodów Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, żona naszego reprezentanta zorganizowała ciekawą wystawę „Perpetui Flores”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Wieczne kwiaty”.

Wystawa złożona była ze zdjęć przedstawiających medale wywalczone przez skoczków narciarskich, ułożone na kształt bukietów kwiatów.

Czytaj: Polski fotograf dokumentuje piękno plemion afrykańskich i azjatyckich, które są na granicy wyginięcia

Ewa Bilan-Stoch robiła także zdjęcia podczas wyprawy po „Czarnym Lądzie”. Kobieta regularnie udostępniała zdjęcia na swoim profilu na Instagramie. Na pierwszym zdjęciu widać dwa baobaby, które wyglądają jak tańcząca para.

Zdjęcie: Instagram

Żona skoczka spotkała wiele dzikich ptaków, bawoły czy zdaniem obserwujących „malutkiego pająka”! – Malutki to on nie był – szybko zdementowała pani Ewa.

Zdjęcie: Instagram

Nie zabrakło też zdjęć przedstawiających dziką naturę i tamtejszych tubylców.

Zdjęcie: Instagram

I to właśnie o jednym zdjęciu przedstawiającym dziewczynkę zrobiło się najgłośniej.

Widzimy portret dziewczynki z dwoma ciemnymi kręgami na policzkach.

Zdjęcie: Instagram

Jedna internautka zapytała, skąd te ślady na twarzy dziewczynki. Dostała odpowiedź, że „To blizny. Policzki są wypalane zgodnie z tradycją plemienia, niestety” – odpisała Ewa Bilan-Stoch.

I się zaczęło. Dużo kobiet zaczęło się użalać nad losem dziewczynki, twierdząc, że to bardzo brutalna i bolesna tradycja.

Czytaj: WIELKIE PĘKNIĘCIE JEST DOWODEM NA TO, ŻE AFRYKA WSCHODNIA DZIELI SIĘ NA DWIE CZĘŚCI.