Historia pierwszego człowieka, który skoczył z Mostu Brooklyńskiego

0
488

Pierwszą osobą, która skoczyła z Mostu Brooklyńskiego był zawodowy nurek Bob Odlum, który „chciał zademonstrować, że ludzie nie umierają po prostu z powodu upadku w powietrzu, zachęcając w ten sposób ludzi do skakania z płonącego budynku”.

„Udowodnił, że ma rację, spadając bezpiecznie na 41 metrów w powietrze, umierając tylko wtedy, gdy uderzył w wodę.

21 maja 1885 r. posiniaczone i poobijane ciało profesora Roberta E. „Boba” Odluma wróciło do domu w Waszyngtonie. Jego twarz była bez blizn, kończyny nienaruszone, ale szwy z autopsji biegły przez jego klatkę piersiową.

Gdyby Catherine Odlum zajrzała do środka — przerażająca myśl — znalazłaby brak narządów wewnętrznych, usuniętych w Nowym Jorku przez lekarzy chcących zbadać wątrobę, nerki i płuca jej syna, aby zobaczyć, jak siły, które go zabiły, wpłynęły na nie.

Bob Odlum zmarł dwa dni wcześniej, jako pierwsza osoba, która skoczyła z Mostu Brooklyńskiego.

Ale to nie był akt samobójstwa. 33-letni Odlum w pełni spodziewał się, że przeżyje ten skok, a tym samym zapewni sobie fortunę i sławę.

Sławę zyskał, choć na krótko. Fortuna? Tak się nie stało. Ironia polegała na tym, że Odluma zabiła rzecz, którą kochał najbardziej: woda.

Twitter

Dorastając w Tennessee, ciągnęło go do rzeki Missisipi. Nauczył się pływać, zanim nauczył się czytać. Kiedyś Odlum ścigał dziką kaczkę, która została przestrzelona przez skrzydło i nie była w stanie latać. Przez 11 km ścigał ptaka w rzece.

„Młody Odlum w końcu triumfalnie schwytał kaczkę i zaniósł ją do domu” – powiedział znajomy. „Woda wydawała się być jego naturalnym żywiołem”.

Odlum był zdeterminowany, aby przełożyć swoje zamiłowanie do pływania na karierę. Po pobycie w St. Louis i Chicago jako dziennikarz przeniósł się do Waszyngtonu, gdzie 20 sierpnia 1878 r. otworzył pierwszy kryty basen w mieście. Znajdował się po północnej stronie E Street NW, między ulicą Szóstą i Siódmą, i nazywał się Natatorium.

Odlum wierzył, że każdy może nauczyć się pływać i że każdy powinien nauczyć się pływać, choćby po to, by nie utonąć. W Natatorium Odlum otrzymał tytuł „Profesora”.

Basen miał głębokość od 90 cm do 3 metrów, a woda była podgrzewana przez ogromne kotły parowe. Na głębokim końcu znajdowała się trampolina. Były szatnie i sprzęt sportowy.

Zajęcia odbywały się osobno dla kobiet i mężczyzn – rano panie, po południu i wieczorem panowie. Fannie Hayes, córka prezydenta Rutherforda B. Hayesa, nauczyła się pływać w Natatorium. Tak samo było z synami senatora Maine Jamesa G. Blaine’a i generała Williama Tecumseha Shermana. Odlum uważał, że kobiety łatwiej uczy się pływać niż mężczyzn.

Odlum stworzył serię ćwiczeń do wykonania na lądzie, aby zapoznać uczniów z ruchami potrzebnymi do pływania. Uczniowie, na przykład, leżeli na ławce i naśladowali ruchy stylu klasycznego.

Oprócz nauczania — 75 centów za jedne zajęcia; 12 lekcji za 6 USD — w Natatorium odbywały się pokazy „pływania artystycznego”, wraz z wyścigami i meczami nurkowania. Odlum też się popisywał, nurkując do basenu, tonąc, a potem wypływając na powierzchnię w zupełnie innym stroju. Zmienił strój, wstrzymując oddech na dole.

Mimo takich atrakcji Natatorium poniosło porażkę. Jego budowa była kosztowna — 20 000 dolarów — i kosztowna w utrzymaniu. Basen został zamknięty w 1882 roku.

Czytaj: Zapierające dech w piersiach mosty

Odlum przeniósł się do Fort Monroe w Hampton w stanie Wirginia, gdzie pracował jako ratownik w letnim kurorcie Hygeia Hotel. Wśród uratowanych przez niego kąpiących się był syn Schuyler Colfax, wiceprezesa Ulyssesa S. Granta.

Odlum był przystojny — był wysoki, miał mocną budowę i piękny wąs — i był dobrym mówcą. Przez jakiś czas po zamknięciu Natatorium pomagał w prowadzeniu muzeum, prezentując artefakty związane z zabójcą prezydenta Jamesa Garfielda, Charlesem Guiteau: fotograficzne sceny tragedii, gipsowa maska życiowa autorstwa rzeźbiarza Clarka Millsa, ubranie zabójcy, kawałek liny kata . . .

Ale gust publiczności był kapryśny, a muzeum zawiodło. Odlum wrócił do Waszyngtonu, by zamieszkać z matką i siostrą. Kasował bilety w Teatrze Narodowym, potem pracował jako nocny urzędnik w Willard Hotel. Uważał, że jest zdolny do większych rzeczy.

Wtedy Odlum poznał Paula Boytona, czyli człowieka w gumowym garniturze, który przemierzał świat w nadmuchiwanym, wulkanizowanym stroju.

Wiosną 1885 roku Odlum napisał do swojego starego przyjaciela Boytona, informując go, że planuje otworzyć kolejną szkołę pływania, tę w Old Point Comfort w stanie Wirginia, u ujścia rzeki James. Udany skok z Mostu Brooklińskiego zyskałby rozgłos przedsięwzięciu.

19 maja 1885 Odlum udał się do baru Boyton na Manhattanie o nazwie Statek. Zgromadzili się tam, co nowojorskie gazety określiły później jako „sportowcy”. Byli to zawodnicy, zapaśnicy, aktorzy i hazardziści. Postawili zakłady na to, czy Odlum odniesie sukces.

„Nigdy w życiu nie czułem się lepiej” – powiedział Odlum reporterowi z „New York Herald”. „I mam nadzieję, że policja nie będzie ingerować i nie będzie mnie denerwować, kiedy będę skakał”. Potem wyszedł z przyjaciółmi na most.

Koniecznie zajrzyj na f7.pl

Rodzina Odluma w Waszyngtonie sprzeciwiała się jego wyczynom. Jego siostra, Charlotte Smith, powiadomiła policję Nowego Jorku, że coś jest na rzeczy. Aby ich uniknąć, Odlum tego popołudnia założył dwa zestawy ubrań. Kurtka i niebieskie spodnie zakrywały jego regularny strój kąpielowy składający się z dwóch par białych spodenek i jasnoczerwonej koszuli z wyhaftowanymi jego inicjałami: „R.E.O.”

Twitter

Odlum i jego przyjaciele podzielili się na dwie grupy. Znajomy James Haggart wsiadł do taksówki, a Odlum do wagonu dostawczego.

Kiedy taksówka przejechała przez most Brooklyński, zatrzymała się i Haggart wysiadł. Gdy zaczął zdejmować ubranie, policja napadła na niego. Podstęp się sprawdził.

Za taksówką jechał wóz dostawczy, w którym był Odlum. Mężczyzna wyszedł i skoczył. 19 maja 1885 Bob Odlum skoczył z Mostu Brooklyńskiego. Była godzina 17:30.

Dziennikarz obserwujący z łodzi poniżej później napisał: „Wszystkie oczy były skierowane w górę w kierunku małej plamki wysoko w powietrzu, która opadała jak pręt”.

Odlum wiedział, że musi wpaść do wody. Trzymał lewą rękę przy boku, prawą rękę skierowaną do góry. Wyglądał jak pionowy Superman.

Odlum utrzymywał pozycję przez 30 metrów, ale 12 metrów nad powierzchnią wody jego ciało zaczęło się skręcać. Mógł być słaby, cierpiał na malarię, na którą nabawił się w nadmorskim kurorcie w Wirginii. Albo mógł zostać przekręcony przez wiatr. Bez względu na przyczynę, Odlum nie był w stanie się wyprostować.

Uderzył w wodę. Paul Boyton zanurkował z dziobu Charles Runyon i zaczął płynąć w kierunku Odluma, który wkrótce został wciągnięty na pokład łodzi.

„Bob, jak się czujesz, jak się masz?” – zapytał Boyton.

Odlum poruszał bezgłośnie ustami, spieniona krew ciekła z kącików ust.

„Jakiego rodzaju skok wykonałem?” udało mu się wyszeptać.

– Pierwsza klasa, mój chłopcze – powiedział Boyton. – Za chwilę będzie wszystko w porządku.

– W porządku, Cap – szepnął Odlum. „W porządku.”

Zanim holownik dotarł do brzegu, Odlum już nie żył.

Odlum nie był popychany. Nikt nie przyłożył mu pistoletu do głowy i nie zmusił go do skoku. Mimo to Catherine Odlum wiedziała, kto zabił jej syna.

To osoba, która go zachęciła, która obiecała mu bogactwo i sławę, która nawet postawiła na skok swojego syna – i zachęcała do tego innych. To był ktoś, kto udawał przyjaciela Boba, ale w rzeczywistości był jego największym wrogiem.

To był Paul Boyton, mężczyzna w gumowym garniturze.

Czytaj: Sezon morsów rozpoczęty. Gdzie skorzystasz z zimnej kąpieli we Wrocławiu?