Kobieta, która przeżyła na wysokości 10 000 metrów podczas burzy

0
793
W 2007 roku paralotniarz Ewa Wiśnierska została wciągnięta przez chmurę, która wciągnęła ją wyżej niż szczyt Mount Everest. Źródło: Twitter

Ewa Wiśnierska to niemiecka paralotniarz polskiego pochodzenia, która została zaskoczona przez burzę i wessana przez chmurę cumulonimbus na wysokość 10.000 m. Przeżyła temperatury sięgające -50 stopni Celsjusza i ekstremalną deprywację tlenu na wysokości wyższej niż Mount Everest.

Ewa Wiśnierska pobiła rekord wysokości lotu paralotnią i to całkiem nieświadomie dzięki burzy.

Pewnego pozornie normalnego dnia 14 lutego 2007 roku mistrzyni Niemiec w paralotniarstwie Wiśnierska wraz z 200 paralotniarzami stanęła na górze Borah w Nowej Południowej Walii w Australii. Mieli wystartować w ramach treningu przed przyszłotygodniowymi Mistrzostwami Świata w paralotniarstwie.

Wysoko nad australijską sawanną Ewa przeżyła koszmar. Nagle przed nią pojawiły się dwie chmury burzowe, jedna większa od drugiej. Ona i jej koledzy z drużyny wystartowali mniej więcej godzinę po wielu innych pilotach, którzy przelecieli daleko poza chmury.

W ciągu kilku chwil pogoda zmieniła się błyskawicznie. Mniejsza chmura została nagle pochłonięta i połknięta przez większą, łącząc się w olbrzymią chmurę cumulonimbus unoszącą się nad równinami.

Ewa straciła kontrolę. Chociaż próbowała latać wokół chmury, wciągnął ją wiatr z prędkością 20 metrów na sekundę i od tego momentu była praktycznie bezsilna, aby wyrwać się z tunelu aerodynamicznego.

Gdy Wiśnierska nadal była wciągana przez burzę w gniewnym płaszczu ciemności, zrobiło się lodowato. Nabierała wysokości w niewiarygodnym tempie i zaczęła niekontrolowanie drżeć. Nie mogła zrobić nic, by powstrzymać szybowiec przed wzniesieniem się.

Na wysokości 914 metrów silne zimno zaczęło powodować odmrożenia rąk i stóp Ewy. W końcu trenowała w upalny dzień w gorącym regionie i po prostu nie była przygotowana na mróz. Jej ubrania, jej rękawiczki – nic nie zostało stworzone, by wytrzymać takie wysokości. Ewa poczuła, że przeszywające ją zimno ogarnia ją przez kolejne 5200 metrów, zanim zemdlała.

Twitter

Na wysokości 6000 metrów zaczął ją uderzać grad wielkości pomarańczy, mocno ją siniacząc.

Setki metrów nad ziemią, Wiśnierska straciła przytomność. Unosiła się nieprzytomna w uprzęży, zemdlała z braku tlenu. W tym momencie system burzowy doprowadził ją aż do szczytu chmury cumulonimbus i tam dryfowała zawieszona w niebiosach.

Czytaj: Surowa elegancja i nieprzewidywalna moc Matki Natury

Nieprzytomne i głodne tlenu jej ciało zamarzało w spadających temperaturach poniżej zera. Każda upływająca minuta zwiększała szansę na śmierć Wiśnierskiej na granicy stratosfery. A jednak tam pozostała, przypięta do swojego szybowca, zawieszona wiele metrów nad Ziemią.

Osiągnęła wysokość 10 000 metrów, wyżej niż wysokość przelotowa pasażerskiego odrzutowca, w mniej niż 15 minut. W tym momencie burza w końcu osłabła i zaczęła schodzić.

Gdy stopniowo odzyskiwała przytomność, obserwowała swoje otoczenie i zauważyła, że wciąż tkwiła w sidłach burzy.

Dziwnym trafem jej spadochron automatycznie otworzył się w odpowiednim momencie. Jakimś cudem Ewie Wiśnierskiej udało się powoli wyciągnąć bezwładne dłonie i chwycić za stery i hamulce swojego szybowca.

Koniecznie zajrzyj na f7.pl

Jej twarz, ręce i nogi były całkowicie zmarznięte. W końcu miała na sobie tylko lekki kombinezon do latania i nawet w jego wnętrzu utworzył się lód.

Chociaż była zdrętwiała z zimna i ledwo była w stanie myśleć, nie mówiąc już o manipulowaniu szybowcem, manewrowała na tyle, aby utrzymać kurs i ostatecznie wrócić w bezpieczne miejsce. Posiniaczona i odmrożona wylądowała bezpiecznie ponad 63 km od miejsca startu.

Twitter, Twitter, Twitter

Przeżyła temperatury -50°C i ekstremalny niedobór tlenu na wysokości wyższej niż Mount Everest.

Przeżyła niezwykłe wysokości, długi okres nieprzytomności, niedotlenienie, pioruny, narażenie na ekstremalne zimno i wściekłe wiatry. Jednak w szpitalu lekarze powiedzieli Ewie i jej kolegom z drużyny coś niesamowitego: jest zdrowa i może wrócić do domu.

„Nie wyobrażasz sobie mocy – czujesz się jak jak liść z drzewa wznoszący się w górę” – powiedziała po fakcie Ewa. „Cały czas się trzęsłam. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, było ciemno, słyszałam wokół siebie błyskawice. Wiedziałam, że jestem w środku burzy i nic nie mogę zrobić”.

Ewa, obecnie 49-latka, kontynuowała karierę paralotniarską, którą kochała, a teraz uczy tego sportu nowe pokolenia w Bawarii. Jej niesamowita historia została opowiedziana w filmie dokumentalnym Miracle in the Storm.

Czytaj: Ruszyły zapisy do 17. Biegu Sylwestrowego w Krakowie