Obudził się po 12 latach ze śpiączki i wyjawił szokującą prawdę o swoim wypadku.

0
992

Śpiączka to głębokie zaburzenie świadomości i przytomności, związane z rozpadem cyklu czuwania i wzbudzenia, objawiające się brakiem reakcji nawet na silne bodźce oraz uogólnionym bezruchem. Niestety znane są przypadki, gdzie pacjent budzi się po kilkunastu latach i mówi, że wszystko słyszał, czuł, ale nie mógł nic powiedzieć, ani się ruszyć. 

Czasami dzieci bawią się w grę, w której nie mogą wyrazić słowem, gestem ani ekspresją twarzy tajemnicy, powierzonego sekretu. Ależ to było ekscytująca zabawa. Niestety trudno sobie wyobrazić, że ktoś mógłby zostać uwikłany w taką grę przez kilka lub kilkanaście lat. Nie mając kontroli nad ciałem, głosem, mimiką, uwięzionym we własnym ciele.

Ta historia brzmi jak z horroru lub powieści, ale niestety to prawdziwa historia z życia wzięta – z życia chłopca Martina Pistoriusa.

W 1988 roku Martin był 12-letnim chłopakiem, który miał przyjaciół, pasje, interesował się elektroniką i nic nie wskazywało, że niedługo nadejdą kłopoty ze zdrowiem. Pewnego dnia chłopiec wrócił do domu ze szkoły, ponieważ poczuł się źle. Z każdym kolejnym dniem czuł się coraz gorzej. W szpitalu jego stan zaczął się pogarszać. Martin przestał się poruszać, przestał mówić, aż w końcu przestał nawiązywać kontakt wzrokowy. Chłopiec był pogrążony w śpiączce, wyglądał jakby spał, ale nie dało rady się go obudzić.

PRZECZYTAJ TAKŻE: WYBIERZ JEDEN PRZEDMIOT I DOWIEDŹ SIĘ CZEGOŚ NOWEGO O SOBIE. CIEKAWY PSYCHOTEST!

Lekarze nie umieli konkretnie wyjaśnić przyczyny jego stanu. Przypuszczali, że to kryptokokowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. To grzybica wywołana przez Cryptococcus neoformans, grzyb należący do tzw. drożdży podstawkowych. Choroba atakuje ośrodkowy układ nerwowy, płuca lub skórę i tkankę podskórną. Objawami mogą być: początkowo ból głowy i zaburzenia widzenia, następnie zaburzenia stanu psychicznego, a w końcu sztywność karku, śpiączka i, w wypadku nieleczonej choroby, śmierć. Choroba wywołana jest przez grzyby znajdujące się w odchodach gołębi i kur, ale także na owocach, w nawozach, w kurzu oraz krowim mleku.

Rodzice Martina mogli tylko zabrać go do domu i patrzeć jak umiera. Jednak życie pisało inny scenariusz dla Martina i jego rodziców. Stan chłopca nie poprawiał się przez wiele lat, ale chłopiec nie umarł.

Ojciec Martina musiał codziennie o 5 rano wstawać, żeby zawieźć Martina do Centrum Opieki, gdzie chłopiec przebywał podczas, gdy on z żoną pracowali. Po ośmiu godzinach przyjeżdżali po niego, karmili go, myli i co dwie godziny obracali syna, aby nie dostał odleżyn. Nastawiali budzik, aby nie zapomnieć. Całe życie poświęcili synowi.

Przez 12 lat rodzice Martina robili to codziennie. Wiele razy płakali, byli zmęczeni i zrezygnowani. Matka chłopca, Joan nigdy sobie nie wybaczy, że powiedziała kiedyś przy Martinie, że już jest tak wykończona, że wolałaby, żeby umarł i wszystko się skończyło.

Ta historia skończyła się jednak inaczej. Dalszy ciąg Martin opowiada swoimi słowami:

Tak, byłem tam. Nie od początku… od około dwóch lat od zapadnięcia w śpiączkę zacząłem się budzić… byłem świadomy wszystkiego…jak każdy normalny człowiek…Każdy był przekonany, że jestem warzywem, nikt nie zauważył, że jestem świadomy, myślę i czuję… potwornie przerażała mnie myśl, że tak będzie zawsze… że w tym stanie spędzę resztę życia, zupełnie sam…”.

Strach sprawił, że Martin zaczął marzyć o śmierci, chciał, by to wszystko się skończyło. Jednak jego umysł wciąż czuł i myślał. Najbardziej wstrząsnęło nim, gdy usłyszał słowa swojej matki w programie telewizyjnym. Kobieta powiedziała, że byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby umarł. Wtedy Martin spróbował przejąć kontrolę nad swoim umysłem, zaczął ćwiczyć – rozpoznawać porę dnia na podstawi cieni rzucanych przez słońce. W końcu w 2001 roku, po 12 latach terapeutka Virna Van Der Walt z ośrodka opieki zauważyła, że coś się dzieje w mózgu Martina, zauważyła aktywność mózgu.

Porozmawiała z rodzicami i zaczęto przeprowadzać testy, które potwierdziły, że Martin jest świadomy. Chłopiec mówi: „Ona była katalizatorem, który zmienił wszystko. Gdyby nie terapeutka skończyłbym opuszczony, zapomniany i samotny w domu opieki”.

Badania potwierdziły, że Martin nie jest już w stanie wegetatywnym. Zapewniono mu sprzęt, który pozwolił mu w końcu komunikować się ze światem.

– Nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy moja mama zapytała mnie co chcę na kolację? A ja odpowiedziałem: Spaghetti Bolognese i je dostałem. Dla wielu ludzi może się to wydawać nieznaczące, ale dla mnie to było ogromne posunięcie do przodu – powiedział Martin.

W każdym kolejnym miesiącem jego umysł oraz ciało stawało się coraz silniejsze i sprawniejsze. Zajęło to sporo czasu, ale Martin w końcu doszedł do siebie i zaczął funkcjonować jak każdy inny człowiek. Skończył Collage, zdał prawo jazdy, a nawet poznał piękną kobietę i się ożenił. Aktualnie mieszka w Anglii z żoną, mają nadzieję, że niedługo będą mieli dzieci.

Martin podzielił się swoją historią z New York Times, a jego biografia pod tytułem „Ghost Boy” stała się jedną z najbardziej poczytnych. W książce można przeczytać takie zdanie:

“Nigdy nie lekceważ potęgi umysłu, znaczenia miłości i wiary, i nigdy nie przestawaj marzyć … Traktuj wszystkich z życzliwością, współczuciem, godnością i szacunkiem, niezależnie od tego, czy sądzisz, że on to rozumie czy nie.”

To piękne przesłanie od inspirującego człowieka dla każdego z nas.

Źródło: youtube.com