Piotr Balicki nie żyje. Przegrał walkę z nowotworem

0
643

Jeszcze wczoraj (18 sierpnia) na scenie sopockiego festiwalu w jego sprawie specjalny apel wystosował do publiczności Marcin Prokop. Dziś w południe (19 sierpnia) do mediów trafiła najstraszniejsza wiadomość – Piotr Balicki nie żyje.

Jeszcze wczoraj Jpodczas trzeciego dnia festiwalu Top of the Top Sopot 2022, który współprowadził Marcin Prokop, padły ze sceny poruszające słowa. Prokop zaapelował ws. chorego kolegi z branży. Znali się z planu „Mam talent!”.

„Zrobię coś, czego nikt z państwa się nie spodziewał. Chciałem was o coś poprosić” – zwrócił się do sopockiej publiczności gwiazdor „Dzień Dobry TVN”. Zaapelował o gromkie brawa.

„W szpitalu leży chłopak, który jest bardzo ciężko chory i jest częścią naszej TVN-owej rodziny. To jest człowiek, który gdyby był zdrowy, biegłaby tutaj wśród państwa i rozgrzewałby publiczność. Oddawałby wam swoją dobrą energię. Był i może będzie najlepszy w swoim fachu. Piotrek Balicki” – oznajmił.

„Chciałbym, abyście państwo oddali mu swoją dobrą energię tą, którą się dzielił, ze wszystkimi przez lata swojej pracy” – dodał z zaciśniętym gardłem. Publiczność szybko spełniła prośbę Prokopa i w Operze Leśnej rozległ się gromki aplauz. „Piotruś jesteśmy z Tobą!” – zakrzyknął na koniec prezenter.

Dzień później Piotr Balicki zmarł

Prezenter telewizyjny i popularny „rozgrzewacz publiczności” zmarł dzisiaj nad ranem. Informację o śmierci Piotra potwierdziła rodzina zmarłego. Smutną wiadomość udostępniono również na instagramowych profilach TVN i TVN Style, z którym współpracował konferansjer i prezenter.

 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

 

 

 

Post udostępniony przez TVN.pl (@tvn.pl)

Prezenter i współtwórca programów TVN o swojej chorobie nowotworowej poinformował w lutym tego roku, publikując osobisty wpis na Instagramie.

„Do mojego domku zwanego „ciałem”, wpadł wilk, ale postanowił nie pukać. Wlazł chamsko, rozsiadł się na kanapie i dość szybko zaczął się panoszyć i po łazience i po sypialni. A gdy wszedł do kuchni, potłukł naczynia. Schował się, a ja wstałem żeby sprawdzić co się stało. Było już trochę za późno. Bo wilk jest już na chacie, nie chce z niej wyjść, a ja zacząłem właśnie go gonić. Niestety skubaniec zna rozkład pomieszczeń i szybko się przemieszcza, a był podstępny i niesamowicie cichy. I tak pozostawił sporo sierści w różnych miejscach. Posprzątanie tego niestety nie jest już łatwe.
Mój dom to obecnie sala nr 2 gdzieś w Centrum Onkologii.
Rozpocząłem dość brutalną walkę z wilkiem.
Nie ma spektakularnie pozytywnych perspektyw. Ok pogodzę się z tym.
Dlatego od dziś, pisząc właśnie ten konkretny post, chcę starać się wrócić do chociaż jednej jedynej rzeczy, której wilk mi nie odebrał, a która w moim życiu prowadziła mnie zawsze! Do POCZUCIA HUMORU.
Jeszcze go nie mam, jeszcze nie umiem bardzo żartować, ale obiecuję, że nie zobaczycie tu stories ze mną z rurkami w nosie z tlenem, a będę pokazywał Wam te śmieszne rzeczy które uda mi się uchwycić. 
Było wiele filmów o ludziach którzy postanowili nagle złapać życie i zrobić to, czego nigdy nie robili. Dlatego chodźcie ze mną i płyniemy ku przygodzie. Zapraszam na pokład wszystkich. Bilet jest potrzebny! Bilet nazywa się UŚMIECH” – tak pisał jeszcze w lutym.

Po 3 tygodniach Balicki podzielił się nowymi informacjami o stanie swojego zdrowia. Za pośrednictwem wpisu na Instagramie przekazał:

„Za kilka dni, zaczynam największą batalię swojego życia. Jeszcze Wam się nie pokażę, bo jeszcze nie ma kogo pokazywać, ale jak widzicie, już na początku wybrzmiewa słowo „JESZCZE”.
A to dlatego, że w przeciągu 3 tygodni od ostatniego postu zacząłem wierzyć. Wierzyć, że się uda. Uda się dzięki Wam!”- dodał, dziękując przyjaciołom za niespodzianki, które mu sprawili.

O swojej chorobie, o emocjach, które mu towarzyszą i o polskiej służbie zdrowia Piotr Balicki opowiedział także w jednym z odcinków „Miasta kobiet”, w którym m.in. opisał okoliczności poznania diagnozy. Opowiedział:

„To była ciekawa historia. Robiliśmy edycję „Mam talent!” i Marcin Prokop w przerwie reklamowej mówi do mnie: „Słuchaj, coś dzisiaj masz jakąś taką formę gorszą”. A ja mówię: „Wiesz co, boli mnie ręka”. Mówi: „To idź sobie sprawdź, jakiś rentgen, coś”. Zrobiłem rentgen i nic.
Poszedłem na rezonans. W Polsce żeby się zdiagnozować, to nie jest łatwa sytuacja. Musisz na to czekać albo zapłacić za to duże pieniądze. W końcu okazało się, że to moje czekanie bezsensowne było błędem. Być może byłbym w innej sytuacji, ale czekałem miesiąc na ten rezonans, licząc, że jest to jakaś kontuzja. Okazało się, że to nie jest kontuzja, że to jest guz. Ten guz trzeba było zdiagnozować, czy jest groźny, czy nie groźny. Trzeba było na to poczekać trzy tygodnie” – powiedział.

„Pierwsza biopsja była nietrafioną, bo nie wyciągnęli mi tego materiału, który powinni. Ta kolejna spowodowała, że u mnie pojawił się większy problem, infekcja, nie wiedzieli, co się dzieje”.

„Przyszedł do mnie młody człowiek i pierwsze co powiedział: »Ma pan czerniaka. Nie możemy znaleźć miejsca, nie wiemy, gdzie on jest. Prawdopodobnie jest on ukryty wewnątrz pod skórą. Nie jesteśmy panu zidentyfikować tego czerniaka«. To jest totalne załamanie. Chciałem by mi powiedział, że z tego wyjdę. (…) On na samym początku powiedział mi, że ostatnio miał taki przypadek i nie udało mu się uratować człowieka” – powiedział Balicki.

„Przez pierwsze dwa miesiące od diagnozy wiedziałem, że każdy dzień jest tym ostatnim dniem, tak sobie myślałem. Nie myślałem o tym, co będzie jutro. Teraz, mimo że jest trochę gorzej, zacząłem planować. Niedługo rusza kolejna edycja »Mam talent!«. (…) Postanowiłem, że to będzie ten czas, kiedy ja chcę wrócić do pracy. Daję sobie jeszcze ten moment, żeby nabierać sił, zdrowieć. Mam pieniądze, żeby przeżyć do tego momentu i wtedy startuję. (…) Kolejnym celem jest to, że kocham gotować. Postanowiłem sobie spełnić marzenie, żeby pojechać do Włoch i w restauracji włoskiej spędzić tydzień z kucharzem włoskim i uczyć się od niego kunsztu” — przyznał Piotr Balicki. Na koniec ze smutkiem stwierdził:

Boję się, że nie przeżyję do wakacji

Prezenter i konferansjer, który walczył z chorobą od miesięcy, miał zaledwie 38 lat.