To jeszcze chandra, czy już depresja? Zobacz gdzie stoi granica!

0
734
źródło: pixabay.com

Ostatnimi czasy dosyć powszechne stało się słowo: „depresja”. Używają go ludzie starsi, którzy zostali opuszczeni przez dzieci i wnuki, dorośli, pogrążeni przez nadmiar obowiązków i młodzi, nieradzący sobie w relacjach. Tymczasem prawdziwa depresja to ciężka choroba, która nie przechodzi samoistnie, ale wymaga długiej, specjalistycznej pomocy. Zanim więc powiesz, że masz depresję, zastanów się, czy to nie zwykła chandra. Ale i w drugą stronę – zanim powiesz komuś, że przesadza i wymyśla, upewnij się czy w rzeczywistości nie cierpi na depresję. 

Czym różni się chandra od depresji? 

To podstawowe pytanie, na które dobrze jest znać odpowiedź. O depresji fachowo mówi się wtedy, kiedy stan przygnębienia, smutku i poczucia bezsensu utrzymuje się stale przez okres dłuższy niż dwa tygodnie. Jeżeli mamy jednodniowy spadek nastroju, lub pod wpływem jakiegoś wydarzenia, (czy w przypadku kobiet) buzujących hormonów spadł nam nastrój, to jeszcze nie ma pola do obaw. Smutek przeżywa każdy żyjący człowiek. Ale długotrwały i silny smutek może już nas zaniepokoić. Depresja może mieć też różny stopień nasilenia. Są ludzie, którzy potrafią z nią pracować. Co prawda nie są tak energiczni i efektywni jak pozostali, ale wychodzą z domu, rozmawiają z ludźmi. Niektórzy potrafią też świetnie maskować swoją depresję – wewnętrznie będąc przygnębieni, uśmiechają się od ucha do ucha, tak że społeczeństwo niczego się nie domyśla. Niektórzy jednak nawet nie potrafią wyjść z łóżka. Boją się wizyty u lekarza, czy zakupów w sklepie, niewiele jedzą, a jeśli już zazwyczaj sięgają po niezdrowe fast foody, gdyż nie zależy im na sobie. Ostatni przypadek pokazuje, że depresja nie tylko utrudnia, ale nawet uniemożliwia normalne życie. Pierwszy krok aby się jej pozbyć to rozpoznać ją. Powiedzieć sobie: „tak, jestem chory”, „mam poważny problem”, zadzwonić do specjalisty – najlepiej do psychiatry i umówić się na wizytę, podczas której lekarz zaleci nam ewentualne leki lub terapię.

Dlaczego boimy się depresji?

Wielu ludzi nie leczy depresji z prostego powodu – zwyczajnie im wstyd. O ile w złamaniu nogi, czy zachorowaniu na zapalenie wątroby nie ma nic krępującego, o tyle choroby psychiczne wciąż jeszcze budzą nasze obawy. Choroby fizyczne są zauważalne, można łatwo udowodnić, że wewnątrz naszego organizmu coś nie gra (wystarcza chociaż do tego zwykłe prześwietlenia, czy pobranie krwi). Ze zdiagnozowaniem depresji jest już niestety nieco trudniej. Jednak nawet jeżeli nie jesteś pewien czy to to, lepiej zgłosić się do lekarza, a ewentualnie on wykluczy chorobę, niż czekać aż rozwinie się tak, że uniemożliwi normalne funkcjonowanie. Depresja podobnie jak każda inna nieleczona choroba może doprowadzić do śmierci. Dlatego nie należy się jej (a właściwie reakcji społeczeństwa na nią) bać, ale stawić czoła. Ale na depresję, podobnie jak na poważne wirusowe choroby nie działają już domowe sposoby, syropy babci, czy odrobina ruchu. Możliwe, że aby odbić się od dna potrzebujesz leczenia farmakologicznego i nie ma w tym nic wstydliwego czy strasznego. Dobrze dobrane tabletki nie otępią cię i nie zabiją, a wręcz przeciwnie – mogą pozwolić ci żyć.

źródło: pixabay.com

Czego nie mówić osobom w depresji?

„Idź pobiegać to ci przejdzie!”. Niestety to tak nie działa. Można pobiegać, gdy ma się chandrę lub coś nam nie wyszło, a sport faktycznie może znacznie poprawić nam humor, gdyż dostarcza hormonów szczęścia. Jednak to wszystko jest za słabe, jeżeli mówimy o poważnej depresji. Nie wolno na siłę wyciągać na zewnątrz osoby, która nie jest w stanie wykonywać podstawowych czynności. Można zaproponować spacer, ale w przypadku odmowy bardzo istotne jest zrozumienie.

„Wymyślasz!”. Równie dobrze można powiedzieć tak koledze, leżącemu w szpitalu z czterdziestostopniową gorączką. W końcu wszystko tkwi w naszym umyśle… Nie jest dobrym pomysłem negowanie tego co osoba chora na depresję nam mówi, gdyż grozi to jej całkowitym zamknięciem się i odcięciem kontaktu ze światem. Raczej trzeba małymi kroczkami zmierzać w stronę zrozumienia jej.

„To nie depresja, to lenistwo.” Zanim wypowiesz to zdanie, wyobraź sobie że umiera ci ukochana osoba, a ty w tym samym dniu musisz pracować, sprzątać, rozmawiać z ludźmi i wykonywać mnóstwo innych rzeczy nie myśląc o smutku. „No tak, ale jemu nikt nie umarł…” – powiesz. Być może jednak umarła nadzieja, marzenia, poczucie własnej wartość, czy sens życia. Nawet najbardziej ambitne i pracowite osoby pod wpływem depresji nie są w stanie wykonywać najprostszych czynności i wcale nie świadczy to o ich lenistwie.

Nie możesz spać? Przeczytaj o najczęstszych przyczynach bezsenności!

Nie wiesz jak ruszyć z biznesem? Dowiedz się tutaj.