Wyspa Odrodzenia – najbardziej śmiercionośna wyspa na Ziemi

0
376

Wyspa Odrodzenia (Vozrozhdeniya) była niegdyś odizolowaną wyspą na Morzu Aralskim. Dziś jest to pustkowie przesiąknięte tonami wąglika, a także innych egzotycznych i śmiertelnych chorób.

Morze Aralskie było kiedyś czwartym co do wielkości morzem na Ziemi, ale po tym, jak Sowieci skierowali rzeki, które je zasilały, aby nawadniały pola bawełny, wody cofnęły się i dziś Morze Aralskie jest tylko pustkowiem ze słonym piaskiem, gdzie temperatury często osiągają 60 stopni Celsjusza i oznaki życia są rzadkie lub nieistniejące.

Ale wiesz, co jest gorsze od zasolonych nieużytków? Zasolone nieużytki przesiąknięte wąglikiem i mnóstwem innych egzotycznych chorób, z którymi Związek Radziecki eksperymentował przez lata. To właśnie sprawia, że Wyspa Odrodzenia jest jednym z najbardziej śmiercionośnych miejsc na świecie.

Twitter

Kiedy Morze Aralskie było jeszcze akwenem, Wyspa Odrodzenia była odosobnionym skrawkiem lądu, który Sowieci nazwali Aralsk-7. Była tak odosobniona, że aż do XIX wieku nie była znana nawet człowiekowi. Aralsk-7 nie pojawił się na sowieckich mapach, jego istnienie było tajemnicą dla większości populacji, więc szanse na odkrycie go przez zachodni wywiad były niewielkie… Było to idealne miejsce do eksperymentowania z najbardziej kontrowersyjną bronią biologiczną, jaką można sobie wyobrazić. W laboratorium hodowano, testowano i przechowywano odmiany m.in. wąglika i licznych innych bakterii mogących służyć do wywoływania epidemii na terytorium przeciwnika.

Podczas zimnej wojny wyspa Vozrozhdeniya była ściśle tajnym poligonem doświadczalnym dla śmiercionośnych sowieckich superpatogenów.

Czytaj: Ta wyspa wygląda z lotu ptaka jak gigantyczny odcisk palca

Przez lata Aralsk-7 był częścią narodowego programu broni biologicznej i był używany jako miejsce testowania wąglika, ospy, a nawet dżumy – tak, tej zarazy – jak również chorób takich jak tularemia, bruceloza i tyfus, z których wszystkie przesiąkły do piaszczystej gleby. Nic więc dziwnego, że na przestrzeni lat wyspa była zamieszana w wiele złowrogich incydentów.

Facebook

W 1971 roku młoda naukowiec zachorowała po tym, jak jej statek badawczy przeszedł przez brązowawą mgłę w pobliżu wyspy. Zdiagnozowano u niej ospę, mimo że była zaszczepiona przeciwko tej chorobie, i ostatecznie zaraziła dziewięć innych osób, z których trzy zmarły. Rok później znaleziono zwłoki dwóch zaginionych rybaków pływających w ich łodzi w pobliżu wyspy. Najwyraźniej zginęli od zarazy…

Czytaj: We Wrocławiu powstały hotele dla owadów

Znane są historie miejscowych o sieciach pełnych martwych ryb w okolicach Wyspy Odrodzenia, a w maju 1988 r. 50 000 suhaków stepowych, które pasły się na pobliskim stepie, padło martwych w ciągu około godziny, z tajemniczych przyczyn. Reputacja tego miejsca jest tak znana, że odkąd w 1990 roku ewakuowano dawną wyspę – obecnie dziesięciokrotnie większą od jej poprzedniej wielkości i połączoną z lądem stałym – zorganizowano tylko kilka ekspedycji.

Facebook

Tajemnica biologicznych horrorów, które kiedyś tutaj testowano, trzyma ludzi z daleka, podobnie jak znany fakt, że setki ton wąglika właśnie tu w pewnym momencie wrzucono. W 1988 roku Sowieci zdecydowali, że zabawa z wąglikiem jest niebezpieczną grą, więc około 100 do 200 ton wąglikowej gnojowicy wrzucono do gigantycznych dołów.

Koniecznie zajrzyj na f7.pl

Problem z wąglikiem polega na tym, że jego zarodniki są niezwykle trudne do zabicia i mogą przetrwać pod ziemią setki lat. Wykąpanie się w środku dezynfekującym i pieczenie w 180 stopniach również nie wydaje się niepokoić zarodników. Co gorsza, dokładna lokalizacja dołów nigdy nie została ujawniona, ale na szczęście były one tak duże, że były widoczne z kosmosu.

Facebook

Obawiając się, że wąglik może trafić w ręce terrorystów, Stany Zjednoczone wysłały specjalistów na Wyspę Odrodzenia, aby przeprowadzili kilka testów, a kiedy znaleźli ślady wąglika, miliony dolarów przeznaczono na operację oczyszczania. Tysiące kilogramów potężnego wybielacza w proszku były używane przez załogi noszące kombinezony ochronne przez kilka miesięcy, ale w końcu zarodniki zniknęły. Koszt tej trzymiesięcznej operacji wyniósł około 5 milionów dolarów.

Twitter

Tylko operacja porządkowa tak naprawdę nie zakończyła zagrożenia na Wyspie Odrodzenia. Eksperci twierdzą, że z pewnością nadal istnieje wąglik w i wokół dołów, nie wspominając o dołach pochówku zarażonych zwierząt, z których każdy zawiera setki zwłok, czy nieoznakowanych grobach ludzkich ofiar. To miejsce jest nadal bardzo dużym zagrożeniem, którego należy za wszelką cenę unikać.

Na szczęście Wyspa Odrodzenia nie jest najbardziej dostępnym miejscem na świecie. Potrzebowałbyś kogoś, kto Cię tam poprowadzi, a ludzie z okolicy wiedzą, żeby trzymać się z daleka, więc będziesz musiał się mocno postarać, aby tam trafić.

Twitter